____________________ ║ ❝The Queen Mother And LittleFinger❞ ║__03 ____________________
- Psychodelia
- 5 kwi 2018
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 6 kwi 2018
____________________________________________

____________________________________________
─ To znaczy, że nie podejmujesz wyzwania, lordzie. Szkoda… A już wierzyłam, że mógłbyś zostać tym jedynym mężczyzną, który w końcu by mnie zaspokoił i sprawił mi upragnioną przyjemność, na którą tak długo czekam. Wielka szkoda, że stchórzyłeś. A mogło być tak przyjemnie i gorąco… ─ powiedziała cicho, ostatnie słowa praktycznie mrucząc w jego kierunku. Ponownie wzięła do swej dłoni kielich wina, wypiła znajdujący się w nim trunek, próbując upić się i zapomnieć o wszystkich swoich zmartwieniach, które z chwili na chwilę coraz bardziej się mnożyły. Nie na taki obrót spraw liczyła, ale cóż… Najwidoczniej Baelish mimo swej odwagi nie był gotów na tak wielkie ryzyko i jazdę bez trzymanki w najgorsze zakątki piekła, pomiędzy ogniem, namiętnością i kresem ludzkiej wytrzymałości, którą mógł osiągnąć jedynie z królową matką. Najwidoczniej należał do grona wszystkich tych mężczyzn, którzy się jej bali i uciekali przed nią bez słowa, starając się swoje pragnienie królewskiego ciała, zatuszować nienawiścią do niej i głęboką pogardą, która tak naprawdę wynikała z tego, że nigdy nie będą mogli jej mieć. W końcu była wyjątkowo twardą zawodniczką. Cersei chciała ofiarować Petyrowi to co miała najcenniejsze. Umiała korzystać z tego daru, który posiadała. Otwierając się tylko przed niektórymi. Umiejętnie wykorzystywała swoje ciało, aby osiągnąć wszystko co chce. Prawda była taka, że zależało jej już na tym, kto będzie ją dotykał. Chodziło o to, aby zdobyć to na czym jej zależało. W przypadku Littlefingera było trochę inaczej. Chciała go, ponieważ mógł dać jej ukojenie, którego nie dostąpiła od kiedy jej brat ją opuścił. I przez moment chciała właśnie jego. Jego dzikiego zwierzaka w sobie, poruszającego się szybko i zwinnie. Móc sobie wyobrażać zamiast jego twarz lico swojego słodkiego bliźniaka. Tym bardziej tęskniła za Jaime’m, jedyną osoba która dawała jej należytą przyjemność, wewnętrzny spokój i… Troskliwą miłość. To jego tak naprawdę chciała mieć przy sobie, udając się w miłosne uciechy z każdym mężczyzną, którego miała pod jego nieobecność. W głębi serca była zimna, obojętna i bardzo wygłodniała. I naprawdę było jej wszystko jedno, kto będzie jej robił dobrze, jeśli Królobójcy i tak nie ma przy niej.
─ Widocznie mężczyźni tak mają… Boją się wymagających, ognistych i władczych kobiet. To nie twoja wina, może po prostu zdałeś sobie sprawę, że nie podołasz. To normalne… ─ powiedziała, próbując rozdrażnić tego rozjuszonego byka jeszcze bardziej i nadepnąć mu stopą na jego ego i ambicję. Po cichu wierzyła, że to może spowodować jeszcze zmianę jego decyzji. Właśnie dlatego żaden mężczyzna nie będzie jak Jaime. Bo żaden by jej nie wziął tak po prostu bez pozwolenia. Z faktem, że nie należy do niego i nigdy nie będzie. Żaden nie kochałby się z nią w jej łóżku w pałacu, kiedy za ścianą czyha jej ojciec, a za drzwiami tłum plotkarzy, który mogą na nich donieść. Petyr nie przyniósł jej tej adrenaliny, o którą prosiła. Zaczęło ją zastanawiać, co on robi w tym burdelu, skoro nagle stał się takim świętoszkiem. Tak naprawdę jedynym odważnym chłopcem był jej kuzyn, Lancel. Który faktycznie podjął próbuję wyzwania, jednakże to ciągle nie wystarczało królowej, która szanowała go za to, jak bardzo próbował ją zaspokoić, w duchu śmiejąc się z jego nędznych poczynań i udając zadowolenie z tego co ma.
─ Tylko szkoda, że nie chcesz dostać swoich upragnionych pieniędzy na ten twój niechlubny interes. Znudziły mnie już negocjacje z tobą. Podałam ci propozycję, jak nadal sądzę bardzo sensowną. Mogłeś mieć mnie i złoto. Ale ty wolałeś się wykłócać i wyceniać swoją wartość. Nie tego chciałam. Głupie układy mnie nie interesują, to tylko strata czasu. Chciałam, abyś po prostu mnie wziął. Bez słowa, bez pytania, bezkarnie i bez oceniania mojego skarbca i statusu społecznego. Po prostu wziął. A teraz to możesz… Wypierdalać ─ powiedziała, zaczynając się już powoli wkurzać. Petyr musiał to najwyraźniej zauważyć, ponieważ podszedł do niej szybko, wyciągnął dłoń ku szyi królowej i pogładził ją lekko, ciągle patrząc jej w oczy. Cersei uśmiechnęła się do niego. Poczuła, że w końcu zaczyna się coś dziać. Przygryzła dolną wargę w oczekiwaniu na jego dalsze ruchy, oczyma bacznie patrząc na jego twarz z dezaprobatą. Jego dłoń zaciskała się na jej ciele z każdą minutą coraz bardziej. Pociągnął ją w swoim kierunku, w ten sposób zbliżając ich ciała namiętnie do siebie. Zbliżył ich twarze. Łagodnie muskając ustami jej ucho, zaczął szeptać do niego.
─ Nie mów o moim bracie, kiedy jesteś w mojej sypialni. Tutaj możesz mówić tylko o nas ─ wyszeptała. Jej dłonie powędrowała na jego lędźwie. Zacisnęła na nich swoje palce, ostro przesuwając po jego skórze palcami i zostawiając na niej ślad sowich paznokci. Poczuła jego rękę na swoich plecach. Wraz z dziwnym ciepłem i przyjemnym dreszczem. Całkowicie zrzuciła z siebie swój szlafrok. Jej dłonie powędrowały na jego pas. Kończyna Petyra ciągle penetrowała jej ciało, badając je milimetr po milimetrze i przyprawiając ją o dziką rozkosz. W końcu znalazła swoje miejsce na jej pośladku. Palce Cersei spoczęły na jego rozporku. Zaczęły rozwiązywać sznurek, który powstrzymywał ją przed zdarciem z jego ud zbędnej części garderoby.
____________________________________________

____________________________________________
─ Nie jestem uległa, po prostu zaspokajam swoje żądze ─ wymierzył jej klaps w pośladek. Cersei przyjęła go z godnością, w końcu rozwiązując jego spodnie i zdzierając je gwałtownie w dół. Spojrzała na skrawek jego działa, który wystawał spod kaftana z lekkim uśmieszkiem. Zbliżyła się z powrotem do niego, napierając na jego ciało swoim ciałem. Zagryzała swoje zęby na jego szyi, zostawiając na niej fioletowe ślady. Była przy tym zachłanna niczym wampir, bardzo wyuzdana i pewna swego. Petyr ucałował jej złote włosy, palcami sięgając w głąb jej tyłka. Królowa zarzuciła dłonie na jego szyję i uwiesiła się na niej całym ciężarem swojego subtelnego ciałka. Napierała na niego jeszcze bardziej. Zasysając jego wargi z jeszcze większą zachłannością i pożądaniem. Przejechała palcem bo jego długim, dobrze zadbanym wąsie. Jego włosie kłuło ją w twarz. Mimo tego dyskomfortu wcale nie przestawała, nie rozłączając ich ust w pocałunku.
Jej ręce wodziły po jego ciele. W końcu zatrzymały się na chwilę przy kieszonce jego koszuli, z której wystawało ostrze. Złapała za sztylet i wyciągnęła go, przystawiając do gardła Littlefingera.
─ Mam nadzieję, że od dzisiaj będziesz mi wierny i tylko mi, a nasza współpraca będzie długa i niebywale udana. Pokazałeś mi, że jesteśmy sobie równi… Zaimponowałeś mi, ptaszku ─ powiedziała, naciskając ostrzem na jego jabłko Adama. ─ To pokaż mi teraz za co mam dać ci te pieniądze ─ powiedziała, wpijając się w jego wargi.
____________________________________________

Comments